🦬 Ja I Moja Pielegniarka

Komentarz na pielegniarki.info.pl: Nie każda pielęgniarka pracuje na 2 etatach. Ja pracuje na jednym, jest mi przykro, że zarabiam jako pielęgniarka tyle, co moja szwagierka na kasie w spożywczym. Muszę żyć skromnie, ale wolę to, niż niewolnictwo. Nie dam zrobić z siebie murzyna i parobka! Pomoc w sprawowaniu opieki nad seniorem: Osoba niesamodzielna z racji wieku, choroby lub innych przyczyn może liczyć na pomoc w formie usług opiekuńczych lub specjalistycznych usług opiekuńczych. Należą się one osobie samotnej lub osobie, której rodzina nie może takiej pomocy zapewnić. Usługi opiekuńcze obejmują pomoc w Teraz czas na konkret – czyli 7 wskazówek jak wykorzystać podstawy Analizy Transakcyjnej w codziennej pracy. Każdy z nas wchodzi w stany Ja nieświadomie, zwłaszcza gdy pojawiają się emocje. Naucz się rozpoznawać w sobie stany przypominające uczucia, myśli i zachowania z dzieciństwa, tak aby wychodzić z nich bardziej świadomie. wazony MADAM STOLTZ- ja mam od DECOROLKA, ale są teraz niedostępne. lampiony - prezent urodzinowy, chyba home&you. pudełko na chusteczki - PEPCO. kosz metalowy - stary kosz z odzysku, przemalowany na biało. poduszki ozdobne - biała z JYSK i s zara z IKEA. światełka cottom ball lights - QULE.pl. lampy noce BRAN - IKEA. kwiaty - goździki Pielęgniarka/pielęgniarz » JOLANTA CHLIPAŁA – Pielęgniarka/pielęgniarz. JOLANTA CHLIPAŁA – Pielęgniarka/pielęgniarz 416 views, 1 likes, 0 loves, 0 comments, 4 shares, Facebook Watch Videos from Job Experten Polen: #pielegniarka #niemcy ##opiekadługoterminowa lub #szpital PIELEGNIARKO! Masz nostryfikacje dyplomu Meaning of pielegniarka in the Polish dictionary with examples of use. Synonyms for pielegniarka and translation of pielegniarka to 25 languages. Pielęgniarka środowiskowa dla seniora - jak załatwić? W celu przyznania pielęgniarki środowiskowej konieczne jest złożenie odpowiedniego wniosku do przychodni POZ. Wyboru pielęgniarki środowiskowej dokonujemy w taki sam sposób, jak wyboru lekarza rodzinnego - poprzez odpowiednią deklarację. Ja matka - ja pielęgniarka - Romska Sara, tylko w empik.com: 14,13 zł. Przeczytaj recenzję Ja matka - ja pielęgniarka. Zamów dostawę do dowolnego salonu i zapłać przy odbiorze! Czemu na bilansie pielegniarka tylko mnie sie pytala czy mam ane? miałam bilans w szkole no i wiadomo waga wzrost cisnienie wzrok no i byłam w samych leginasach i dopasowanej bluzce na ramiaczka (kazała mi zdjac luzny sweter) i wgl odrazu jak go zdjelam mowila ze chuda jestem i kazała mi wejsc na wage 175cm 57kg pytała się czy nie mam anoreksji czy cos wgl jem i czy sie nie odchudzam ja 63 Likes, 0 Comments - @z_pielegniarka_ on Instagram: “Ostatni nocny dyżur na urologii, to moja pierwsza praca i zawsze będę mieć do niej sentyment 🥹 O…” High quality Pielegniarka-inspired gifts and merchandise. T-shirts, posters, stickers, home decor, and more, designed and sold by independent artists around the world. All orders are custom made and most ship worldwide within 24 hours. euM1F. Steve’owi, z wyrazami szacunku i miłości. ZawszeCo się stało, to się nie Makbet** William Shakespeare, Tragedie i kroniki, przeł. Stanisław Barańczak, Znak, Kraków 2013, s. Hospital, Derbyshire, maj 2015 rokuW nowym miejscu jest zbyt cicho. Zero muzyki, żadnego gwaru w tle. Młody człowiek usiłuje otworzyć usta i poprosić kogoś, żeby włączył radio, ale mięśnie twarzy nie poddają się jego woli. Może oczywiście oddychać, dysponuje też słuchem, lecz nie jest w stanie się poruszać ani mówić. Nie daje też rady podnieść powiek. Czyjś męski głos, należący zapewne do lekarza, informuje go, że został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej i przeniesiony z oddziału intensywnej opieki na oddział intensywnego nadzoru. Oprócz ciszy w tym nieznanym pomieszczeniu zalega także gęsta wilgoć. Chciałby, żeby pielęgniarka zsunęła się przypomnieć sobie jakiś element dotychczasowego życia, cokolwiek, ale uniemożliwia mu to mgła spowijająca jego umysł. Podejmuje kolejną bezskuteczną próbę poruszenia kończynami. Wciąga nosem powietrze – i czuje znajomy zapach. „To pielęgniarka” – myśli. Pachnie cynamonem i zwykle rozmawia z nim, za co jest jej wdzięczny. Inni nigdy tego nie robią, w milczeniu wykonują swoje obowiązki i zaczyna się krzątać przy łóżku, ale nic nie mówi. Dawno temu matka mężczyzny też pachniała cynamonem. Jego zmysły i podświadomość przenoszą się na inną płaszczyznę czasową. Powracają poszatkowane wspomnienia. Matka przyszła go odwiedzić – wcześniej, kiedy leżał na OIOM-ie – i powiedziała mu coś, czego, jak sądziła, i tak nie usłyszał. Uważała, że syn się nie uszu. Będzie wiedział, kto jest w sali, dopiero kiedy ta osoba się brzmiały słowa matki? Na pewno zachowały się w pamięci i wkrótce do niego powrócą, jest o tym z wysiłku umysłowego i zamiast tego poddaje się senności. Z ulgą przyjmuje ciężką kotarę, która jak zasłona w oknie powoli zaczyna się nasuwać na jego świadomość. Przed zaciągnięciem drugiej powstrzymuje go jedynie zapach cynamonu. Nagle rozlega się czyjś głos.– rozpoznaje tembru, nie potrafi zdecydować, kto mówił, mężczyzna czy kobieta, nabiera wątpliwości co do zapachu i czuje, jak narasta w nim panika. Coś jest bardzo nie w chwile jego istnienia łączą się i zmieniają jak w kalejdoskopie. Widzi swoją żonę, widzi napiętą skórę na jej zaokrąglonym brzuchu i ciemną, półprzejrzystą ze szczęścia twarz, i gdy uchodzi z niego życie, uzmysławia sobie, że cały trud odkrywania prawdy był na zasuniętymi zasłonami nie ma nawet szpary, przez którą mogłoby zajrzeć grudnia 2015 rokuRozglądam się po sali rozpraw i zatrzymuję spojrzenie na swoim mężu. Jestem pogodzona z faktem, że życie, jakie wiodłam, dobiegło końca. Pomimo jego miłości – albo może właśnie z jej na kobietę, która za chwilę odczyta wyrok. Jest drobna, ładna i z całą pewnością zbyt młoda, aby być sędzią. W trakcie posiedzenia na jej twarzy malowały się rozmaite emocje: dobrze skrywane zniesmaczenie tym, do czego się przyznałam, rozdrażnienie, że nie podałam powodu, dla którego to zrobiłam, oraz smutek na widok żony i dziecka ofiary. Dziś jednak dostrzegam również odrobinę współczucia. Skończyły się pytania, które mogłaby mi zadać. Przyznałam się do zamordowania Abe’a Duncana. Koniec wysoko osadzone okna wpada promień zimowego słońca i ląduje na lewym policzku sędzi, która pochyla się do przodu i w tej samej chwili zza kołnierzyka jej białej jedwabnej bluzki wysuwa się srebrny krzyżyk na łańcuszku. Zastanawiam się, czy wolno jej tutaj nosić symbol wiary. Sędzia podnosi dłoń i szybko chowa wisiorek. Każde z nas czuje czasem potrzebę podzielenia się następstwami swoich wzrok z powrotem na męża. Nie mogę znieść jego bólu, będącego zarazem odbiciem i wzmocnieniem mojego był przy mnie. jest wypełniona do granic możliwości. Spoglądam na siedzącego wśród publiczności mężczyznę, który bacznie i dociekliwie się we mnie wpatruje. Ma smagłą skórę, a na sobie rozpiętą grubą kurtkę z logo North Face; musi być mu gorąco. Przyglądam mu się przez kilka chwil, po czym ponownie skupiam uwagę na postępowanie, opowiada o zbrodni, o mojej premedytacji i bezduszności, moim przyznaniu się do winy, wodząc ciemnymi inteligentnymi oczami po zatłoczonej sali rozpraw. Kończy monolog nawiązaniem do cierpienia, którego przysporzyłam żonie i rodzinie Abe’a Duncana. Rodzice Abe’a nie przyszli na posiedzenie sądu – za to jedno jestem to niemal z marca 2016 rokuTrzy miesiące w więzieniu. Monotonia, rutyna i niejednoznacznie przyjemny brak wolności okazują się zaskakującymi zaletami życia w zakładzie karnym. Jest za to mnóstwo czasu na przemyślenia i rozrachunki. Terapeuta zachęca mnie do obu tych rzeczy, ale nasze sesje są męczące, ponieważ najwięcej energii wkładam w unikanie odpowiedzi na pytania. Wiem, jak bardzo go to irytuje. Wyczuwa – tak jak sędzia podczas posiedzenia – że nie mówię wszystkiego. Trudno, to pozostanie we mnie. Jestem tu, gdzie powinnam być. Gdzie chcę być. Trafiłam do miejsca, na które wstaję i podchodzę do przeciwległej ściany niewielkiej zamkniętych drzwi dolatuje do mnie szelest roznoszonej na moim piętrze poczty. Od kiedy się tu znalazłam, pisze do mnie wiele różnych ludzi pragnących korespondować z osobą odbywającą karę za zamka.– Rose, list do ciebie – mówi strażnik.– mi grubą kopertę. Kiedy zamyka drzwi i przekręca klucz, jak zwykle coś odrobinę ściska mnie w żołądku, mimo że jakaś część mnie – spora część – odczuwa ulgę, że przebywam w na wąskim łóżku i otwieram list. Widzę pierwszą linijkę i myślę, że nie, nie będę tego dalej czytać. A jednak to Pani Marlowe,nazywam się Theo Hazel. Jestem powieściopisarzem oraz autorem książek z kategorii literatury faktu. Śledziłem Pani sprawę z wielkim zainteresowaniem i muszę przyznać, że bardzo mnie na koncie kilka niebeletrystycznych opowieści o kobietach, które zostały skazane za morderstwo i osadzone w zakładach karnych – między innymi dlatego zwróciłem uwagę na Pani spotkałbym się z Panią i wysłuchał, co ma Pani do powiedzenia. Chciałbym po prostu – mówiąc zupełnie otwarcie – opisać Pani koniec Theo Hazel wymienia pięć swoich publikacji. Trzy z nich należą do literatury faktu. Tytuł jednej sprawia, że kąciki moich ust delikatnie się unoszą, chociaż dawno odwykłam od uśmiechu. Jestem zaciekawiona, ale pomimo instynktownej sympatii do tego człowieka nie ma mowy, żebym się z nim spotkała. To nie wchodzi w list jest zajmujący, przyznaję, Theo Hazel to niewątpliwie erudyta. Wymienia wiele szczegółów ze swojego życia; wiem, że chodzi mu o zdobycie mojego zaufania. Pomiędzy przedostatnią a ostatnią stronę wsunął zdjęcie. Może to po prostu kolejny maniak?Przyglądam się jego wizerunkowi. Ciemne, dosyć długie włosy muskające kołnierzyk kremowej koszuli. Zapięta czarna kurtka z logo North Face. Powiedziałabym, że jest mniej więcej w moim wieku, może trochę młodszy. Tak, nieco młodszy – uznaję po krótkim zastanowieniu. Jestem dobra w odgadywaniu tego, ile kto ma lat. Myślę, że to cecha wielu lekarzy; wyrabiamy ją w sobie, spoglądając na daty urodzenia pacjentów, a potem przenosząc wzrok na ich oblicza. Daję Hazelowi czterdzieści cztery, może czterdzieści pięć lat, a więc trzy–cztery lata mniej ode cera. Skądś znam tę twarz. Szukam w pamięci. Mężczyzna siedzący wśród publiczności tamtego dnia, kiedy ogłaszano on. Jestem tego jego plecami widać kościół, a w lewym dolnym rogu nagrobek. Bliżej krawędzi kadru znajduje się cyfrowy stempel z datą i godziną. Zdjęcie zrobiono w zeszłym tygodniu. Ponownie czytam cały list, tym razem mając przed oczami postać ostatnim czasie zaczęłam uczyć podstaw biologii grupę więźniarek chętnych, by się dokształcić. Oprócz tego, że mogę przekazywać wiedzę – co bardzo mnie cieszy – mam okazję często bywać w więziennej bibliotece i korzystać ze stojącego tam że przy najbliższej sposobności wygugluję Theo marca 2016 rokuSiedzę na brzegu łóżka i myślę o liście Theo Hazela, ale umysł podsuwa mi obraz żony Abe’a i ich dziecka w sali rozpraw. Znam imię dziecka i usiłuję je zapomnieć. Czuję się, jakby ktoś walił młotem w mojej się do przodu i wbijam spojrzenie w niebieską podłogę celi. Nie będę potrafiła żyć z tym, co się wydarzyło. Ale jaki mam wybór? Nie żyć z tym? Brakuje mi do tego odwagi, mimo że przecież wiem, co się dzieje w moim boję się śmierci, ale nie potrafiłabym jej na siebie mnie potworne poczucie winy. Po południu zawsze jest gorzej – wtedy chcę spać, wtedy nie chcę istnieć. To samo od lat, nie dopiero od śmierci Abe’a zmarł o dwudziestej pierwszej pięćdziesiąt. Ta godzina – jak zresztą w ogóle przebieg tamtego dnia – wyryła się w mojej duszy. Gdy Abe’a przywieziono na OIOM, miałam za sobą cztery lata pracy na oddziale, a mój mąż anestezjolog dwa razy tyle, z tym że w przeciwieństwie do mnie na pełnym etacie. Abe’a przyjęto akurat wtedy, kiedy byłam na jednodniowym urlopie, i gdy w końcu przyszłam na dyżur, trafiłam na jedne z nielicznych odwiedzin jego matki – nie wiem, która z nas była bardziej się w namalowany w połowie wysokości ściany i biegnący dokoła celi denerwujący czerwony pas, będący przedłużeniem wystroju więziennych pobyt tutaj jest karą za wszystko, nie tylko za Abe’ się na łóżku, wsuwam nogi pod cienką kołdrę i podciągam ją pod samą brodę. Zamykam oczy, obracam się na bok i przyjmuję pozycję embrionalną. Moje myśli wypełnia Abe. Umieszczam dłonie między udami, wbijam paznokcie w ciało i po chwili czuję pieczenie przebitej skóry. Słone łzy szczypią w się dźwięk dzwonka oznaczającego początek czasu wolnego. Będzie można wyjść z celi. Czekam na pukanie do drzwi. Otworzono je, zanim zabrzmiał sygnał. Nie przepadam za czasem wolnym, ale lubię, gdy zjawia się moja przyjaciółka Cathy. Widzę, że kręci się na korytarzu; musiałam ściągnąć ją nas łączy poza tym, że obie odsiadujemy wyrok? Terapeuta uważa, że brak wyrzutów sumienia. Myli się, i to studiowałam medycynę, a potem pracowałam jako pielęgniarka, nigdy nie pociągały mnie tajniki psychiatrii i dopiero po śmierci Abe’a zaczęłam intensywnie zgłębiać mechanizmy umysłu, zarówno własnego, jak i innych ludzi – choćby to, jak potrafi się wyłączyć lub sam siebie uczynić z człowieka kogoś zupełnie innego.– Cześć. – Cathy wchodzi do mojej celi. – Dzień kołdry?Milczę, ale wiem, że w końcu będę musiała się mina jest całkowicie obojętna, co jednak nie oznacza, że Cathy nic nie czuje. Po prostu Cathy i jej emocje są jak dwa osobne byty. Jakaś drobna część mojej przyjaciółki pojmuje, jakim złem było pozostawienie trójki dzieci w domu bez opieki i wyjazd na wakacje; do innej, znacznie większej części, kompletnie to nie dociera. Jakby istniały dwie różne pewnego czasu staram się zrozumieć, dlaczego odsłania przede mną ten aspekt swojej osobowości. Może uznała, że jesteśmy do siebie podobne, i zadziałało poczucie koleżeństwa – tak myślałam na początku, ale potem przekonałam się, że to się do uśmiechu.– Od razu lepiej – mówi Cathy i reaguje typowym dla siebie nieznacznym grymasem. – Jak będziesz cały czas leżała w łóżku, Don nafaszeruje cię pigułami pękającą z bólu głowę i siadam. Nie dam rady się śmiać.– Przynajmniej będzie miał spokój. – Naprawdę tak myślę. Odnoszę wrażenie, że mój terapeuta za mną nie przepada. Pewnie zgasła, otępiała od antydepresantów Rose byłaby mu bardziej na poważnieje. Odpycha mnie delikatnie, żebym się przesunęła i żeby mogła położyć się obok. Taka zażyłość jest dla niej nietypowa, dlatego znów zaczynam się zastanawiać, czym właściwie ją przyciągam – i jak zwykle, nie podoba mi się pomimo tego, kim naprawdę jest Cathy – a raczej czym jest większa część jej osobowości – lubię tę jej stronę, którą odsłania jedynie przede mną; albo którą tylko ja na ironię moja przenikliwość objawiła się dopiero w więzieniu.– Powinnaś porozmawiać raczej ze swoim mężem – mówi Cathy, moszcząc się pod jest o wiele za małe dla nas w mojej głowie przechodzi w miarowo narastające i cichnące poświęcenia mąż, dobry człowiek. Mężczyzna, który mnie uratował – i w końcu wraca do swojej celi. Godzinę później otwiera się okienko w drzwiach.– Rose, widzenie – odzywa się na kalendarz – dziś nie wypada wizyta męża – i przypominam sobie, że zgodziłam się spotkać z matką. Zaskoczyła mnie swoją prośbą; nie widziałyśmy się od ponad dwudziestu lat.– Nie słyszałaś? – mówi, obracając klucz w zamku. – Przyszła twoja matka, Marion Trahern.– i wychodzę na świeżo odnowiony korytarz. Ruszam za strażnikiem, trzymając się krok za nim. Prowadzi mnie do pokoju widzeń – do obszernym wnętrzu stoi około dwudziestu stolików – matka zajęła miejsce akurat przy tym, przy którym zwykle siada mój mąż, gdy mnie odwiedza. Przegląda się w lusterku w puderniczce i zauważa mnie, dopiero kiedy jestem dwa metry od niej. Podnosi wzrok i widzę na jej twarzy niszczące działanie czasu – bez wątpienia ona dostrzega to samo na mojej. Przychodzi mi do głowy niechciana refleksja o tym, jak bardzo jesteśmy do siebie podobne. Co ona tu robi? Może mój mąż ją poprosił, żeby przyszła? Nie, nie spodziewałabym się tego po nim.– Witaj, Rose – chwilę mam wrażenie, że będzie chciała uścisnąć mi dłoń, i na moich ustach pojawia się kpiący uśmieszek. Minęło tak dużo czasu. Piąty lipca dziewięćdziesiątego drugiego. Nigdy nie zapomnę tej daty. W spontanicznym odruchu i na fali radości z planowanego ślubu postanowiłam mimo wszystko odwiedzić matkę, aby osobiście jej o tym powiedzieć. Otworzyła mi obca osoba. Dopiero po kilku telefonach udało mi się ustalić, że matka się wyprowadziła. Kiedy w końcu udałam się pod nowy adres, pod którym zamieszkała razem z moim bratem, przez dobre dziesięć minut stałam pod budynkiem i zachodziłam w głowę, jakim cudem było ją stać na dom w eleganckiej części West Bridgford. Spotkanie się nie udało; pokłóciłyśmy się, ale o co konkretnie – tego już nie pamiętam. Nadal czułam ból, a ona wciąż stanowczo twierdziła, że jestem wszystkiemu winna. Moja niezapowiedziana wizyta zakończyła się kompletnym fiaskiem, co zresztą od początku było do mnie w głowie. Odsuwam krzesło, siadam.– Co za niespodzianka. – Zaczynam skubać skórkę przy paznokciu na usiłuje nie patrzeć na moje dłonie.– Nie bądź taka, Rose.– Dobrze odwzajemnia komplementu.– Przepraszam, że przychodzę dopiero teraz.– Nie było cię nawet na posiedzeniu sądu. – Splatam dłonie. Staram się do mnie rękę. Nie reaguję, nie ruszam się.– Nie powinni byli cię tu zamykać – się, żeby ją dotknąć, podjąć próbę pogodzenia się z nią, bo już nie mogę znieść tego nieustającego konfliktu wszystkiego ze wszystkim. Ale wtedy dodaje:– Zawsze byłaś lekko niezrównoważona, Rose. Trzeba było pozwolić adwokatowi złożyć wniosek o uznanie cię za pokojowa kończy się niepowodzeniem. Moja dłoń wraca na kolano.– Niezrównoważona? Lepiej popatrz na spojrzenie skacze po stolikach.– Jak zawsze drażliwa. Ten twój charakterek…– A niby jaka mam być? Nie widziałyśmy się ponad dwadzieścia lat.– Czyja to wina? – Mówi ze wzrokiem utkwionym w ścianie.– Nadal dla niego pracowałaś.– Bo potrzebowałam pracy.– Mogłaś się zatrudnić jako sprzątaczka, nie wiem, gdziekolwiek. – Przyglądam się płaszczowi, który przewiesiła przez oparcie krzesła. Jaeger. Od kiedy nosi tę markę? Pewnie zaczęła wtedy, kiedy przeprowadziła się do nowego domu.– O co ci chodzi, Rose? Czuję się tak, jakbyś mnie osądzała. Przecież nie zrobiłam nic złego.– Na pewno?Odsuwa krzesło – płaszcz spada na podłogę – ale nie wstaje.– To ty zerwałaś kontakt ze mną i ze swoim bratem.– Nie odezwał się do mnie, od kiedy to się wydarzyło… zresztą wcześniej też milczał.– Chciałaś powiedzieć: od kiedy odebrałaś życie niewinnemu człowiekowi? – Dopiero teraz wstaje. – Nie byłaś wtedy zdrowa na umyśle. – Wkłada płaszcz. – Wiedziałam, że ta rozmowa nic nie da. Przyjdę innego dnia, kiedy już się uspokoisz. – Milknie na chwilę. – Przykro mi, Rose.– Z jakiego powodu? Że nie pomogłaś mi tamtej nocy? Że nie było cię przy mnie, gdy najbardziej cię potrzebowałam?– Obwiniasz wszystkich poza sobą. – Nabiera powietrza. – Zabiłaś człowieka. Wciąż nie rozumiem, dlaczego to odpowiadam. Nie ma sensu. Patrzę za nią, jak szybkim krokiem zmierza do wyjścia, a potem zerkam na krwawiącą rankę po wyskubanej skórce przy paznokciu na lewym marca 2016 rokuSiedzę przy niewielkim biurku ustawionym pod boczną ścianą celi. Przede mną leży list od Belli Bliss. Bella studiuje filologię angielską na Uniwersytecie Manchesterskim i specjalizuje się w literaturze. Upatruję jakiegoś szczególnego znaczenia w fakcie, że odezwała się do mnie krótko po tym, jak nawiązał ze mną kontakt pisarz Theo Hazel. Tak to już jest w zamknięciu, że człowiek stara się dostrzegać współzależności tam, gdzie w gruncie rzeczy ich nie zgoda na widzenie z Bellą Bliss wynika, jak sądzę, z poczucia samotności. Zapewne jest także próbą odreagowania zaskakującej – i zakończonej porażką, jak zresztą należało się spodziewać – wizyty matki przed dwoma dniami. Bella zbiera materiały do dysertacji na temat utworów beletrystycznych, których główne bohaterki są morderczyniami. W jej liście – tak jak wcześniej w liście Theo – nie znalazłam nic, co mogłoby wskazywać na podejrzany stan umysłu autorki, dlatego wiedziona własnym chwilowym obłędem przystałam na propozycję rozmowy. Jedyną osobą, która mnie odwiedza, jest mój mąż. Raz spotkała się ze mną para współlokatorów z czasów studiów – podziękowałam im za wysiłek, ale poprosiłam, żeby już więcej do mnie nie przyjeżdżali. Nie mogłam znieść ich litości i puka do drzwi celi i je otwiera.– Zmiana planów – oznajmia. – Bella Bliss już tu jest. Ale oprócz niej przyszła komisarz.– Komisarz?– Alison Greenwood. Czeka na ciebie tam, gdzie spotykasz się z mnie, żeby zapytać, czy mam cokolwiek do powiedzenia na temat tego, komu wolno ze mną rozmawiać, ale to chyba nie najlepszy pomysł, dlatego nawet nie dociekam, o co do pokoju widzeń idę więc najpierw do pokoju terapii niewielkim oknie stoi wysoka kobieta. Komisarz Alison Greenwood. Ma proste, krótko i idealnie równo obcięte jasnorude włosy – niewymagająca dużo zachodu i nieodwracająca uwagi od pracy fryzura. Komisarz wita mnie szerokim uśmiechem. Pomimo niespodziewanych okoliczności od razu czuję do niej sympatię. Ma uczciwą twarz.– Pani Marlowe, dziękuję, że zgodziła się pani ze mną pomówić. Miło mi panią milczeniem fakt, że nie miałam wyboru; przecież dobrze o tym wie.– Mnie też jest miło, pani notes z kieszeni, zdejmuje płaszcz, wiesza go na oparciu krzesła i siada, gestem zachęcając mnie do tego samego.– Pragnę zaznaczyć, że nasze spotkanie ma charakter nieformalny. Z dużym zaciekawieniem śledziłam pani sprawę. – Na chwilę zawiesza głos. – Nie będę owijała w bawełnę. Otóż doszły mnie słuchy, że na początku lat dziewięćdziesiątych była pani w związku z Danielem Deane’em, ojcem Abe’a Duncana. – Spogląda mi w oczy. – Nie przypominam sobie, aby była o tym mowa podczas posiedzenia zaczynam skubać skórkę przy paznokciu na kciuku. Greenwood wzdryga się na widok kropelki krwi wypływającej z rany.– To nie miało znaczenia dla sprawy.– Jestem innego zdania.– Po co pani przyszła, pani komisarz?– Chcę się dowiedzieć, czym właściwie była Mount Clinic w Nottingham, z którą Daniel Deane był związany w latach dziewięćdziesiątych, a zatem w tym samym czasie, kiedy pracował jako dyrektor prywatnego szpitala Bluefields. Byłabym wdzięczna za wszelkie informacje na temat Mount Clinic oraz Daniela Deane’a z okresu, w którym… – przerywa na moment; jej mina świadczy o tym, jak bardzo jest to dla niej przykre – coś państwa wyrzuceniu tego z siebie sprawia wrażenie bardziej odprężonej. Rozsiada się wygodniej. Poprawia obcisłą brązową spódnicę; nie wygląda na kobietę gustującą w spódnicach – być może noszenie jej jest wyrazem buntu w zdominowanej przez mężczyzn policji.– Nie słyszałam o Mount Clinic. – Przypatruję się harmonijnym rysom jej twarzy. – Obawiam się, że nie zdołam pani pomóc. Przykro Greenwood usiłuje stłumić pełne rozdrażnienia westchnienie.– Staram się odnaleźć dokumenty i notatki, które sporządzono, gdy w styczniu dziewięćdziesiątego drugiego przyjmowano panią do szpitala Bluefields. Powinna była pani wspomnieć o tym sędzi podczas posiedzenia. Albo przynajmniej podzielić się wiedzą ze swoim obrońcą. – Nabiera powietrza. – Niewykluczone, że te okoliczności wpłynęłyby łagodząco na głowę.– Domyślam się, że dokumenty zaginęły.– Owszem, ale okazuje się, że w ogóle brakuje wielu papierów z tamtego okresu, nie tylko pani. W tamtym czasie studiowała pani medycynę; prosiła pani o wgląd w nie?– Tak. Wszystko było w Czy przed pobytem, w jego trakcie lub po nim miała pani jakiekolwiek zastrzeżenia co do Bluefields?– Nie. Oczywiście, że niezupełnie prawda. Pod koniec miałam pewne obawy i wątpliwości, ale nie dotyczyły one samego szpitala.– Proszę wybaczyć, pani komisarz, ale nie mam pani nic do zamyka notes i przeczesuje palcami swoje starannie ułożone włosy.– Odebrała pani życie niewinnemu człowiekowi. Dlaczego? – Wpatruje się we mnie bacznym zabarykadować się przed nią we własnym umyśle. Dobrze, że to nie ona prowadziła moją sprawę, bo ma intuicję, której z pewnością zabrakło śledczym. Myślę o Deane’ach i czuję, jak na całe moje ciało występuje zimny pot. Strasznie tu gorąco.– Poznała pani matkę Abe’a, żonę Daniela Deane’a, dopiero kiedy przyszła w odwiedziny do leżącego w Queen’s Hospital syna – mówi Greenwood. – Zgadza się?Odruchowo kładę dłoń na brzuchu. Nadal czuję tępy ból.– Tak. Nie spotkałyśmy się odsuwa krzesło i wstaje.– Czy w okresie spędzonym z Danielem Deane’em poznała pani jego znajomych? Kogoś, z kim moglibyśmy się skontaktować w związku ze śledztwem?Myślę o ludziach sprzed ponad dwudziestu lat. Nie mogę podać Greenwood ich nazwisk, ponieważ to wszystko powróci – we mnie i dokoła mnie. Myślę o mężu. chwili sama też wstaję.– Nie, nikogo sobie nie przypominam. – Przyglądam się wierzy do drzwi, otwiera je, ale się odwraca.– Czy jest coś, co chciałaby mi pani powiedzieć w zaufaniu?– Nie, ale dziękuję za skinieniem głową i wychodzi, zamykając za sobą drzwi. Słyszę, jak strażnik przekręca klucz w zamku. Stuk obcasów pani komisarz odbija się echem w korytarzu. Osuwam się na krzesło, zerkam na wiszący na ścianie cyfrowy zegar i czekam, aż strażnik zaprowadzi mnie na spotkanie z Bellą roztrzęsiona po rozmowie z Alison Greenwood, zwłaszcza po tym, jak komisarz wspomniała o szpitalu w Nottingham, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam. Na szczęście strażnik wrócił po mnie dopiero po półgodzinie i mogłam wykorzystać ten czas, żeby się pozbierać. Kiedy przekręca klucz w zamku, otwiera drzwi i mówi, że przyszedł mnie zabrać do pokoju widzeń, jestem już znacznie mnie do stolika, przy którym siedzi Bella Bliss. Ma bardzo lśniące ciemnobrązowe włosy i jest ubrana w bluzę z nazwą swojej uczelni na plecach. Niepotrzebnie zgodziłam się na tę rozmowę; Cathy mówiła to bliżej. Bella odwraca się i rozpoznaje mnie. Jej ujmująca buzia o alabastrowych policzkach rozświetla się różowością, a w uderzająco pięknych fioletowych oczach pojawia się błysk ożywienia. Mimo to widzę, że jest zdenerwowana. Postanawiam, że nie będę rzucała jej kłód pod nogi, chociaż jeszcze nie wiem, czego właściwie ode mnie chce. Przekonam się. Na stoliku leżą notatnik A4 i starannie uporządkowana lista pytań.– Witaj, Bello – mówię, siadając. – Wybacz, że musiałaś czekać. Miałam pracowite popołudnie. – Uśmiecham się. – To trochę paradoksalne, zważywszy na moją sytuację, nie sądzisz? – Chcę przełamać lody, bo Bella naprawdę wygląda na przerażoną.– Dziękuję, że zechciała się pani ze mną spotkać. – Niemal słyszę, jak oddycha z ulgą. – Bałam się, że pani jej uprzejmy uśmiech. Dziewczyna jest młoda, ma mniej więcej tyle lat co ja, kiedy poznałam Daniela Deane’a. Przyglądam się jej twarzy.– Nie ma sprawy. Choć nie wiem, na ile zdołam policzkach Belli rozlewa się rumieniec.– W każdym razie postaram się – pocieszam spogląda na swoją listę.– Może na początek zapytasz po prostu o pierwszą rzecz, która przychodzi ci do głowy? Dla rozluźnienia na mnie wzrok.– Pani Marlowe…– Mówmy sobie po imieniu.– Rose… Nie przyszłam w sprawie dysertacji.– O. – Hm. Może to jednak wariatka. Zerkam na strażnika i wychwytuję jego mnie.– W takim razie co cię tu sprowadza?Wierci się na krześle.– Coś innego. Ale nie chciałam pisać o tym w że przeżywa katusze, i robi mi się jej szkoda bez względu na powód wizyty.– Chodzi o mojego brata. Jest w związku z osobą, którą jak sądzę, możesz znać z dawnych że tego się nie spodziewałam.– Kim jest ta osoba?– Nazywa się Ed chwilę robi mi się ciemno przed oczami. Jestem pewna, że gdybym spojrzała w dół, na jasnoniebieskiej podłodze pokoju widzeń zobaczyłabym swoje bijące serce. Nazwisko, które padło z ust Belli, nadal, po tylu latach, wytrąca mnie z równowagi. Nie odpowiadam. Nie jestem w stanie.– Opowiedział mojemu bratu o… pewnej rzeczy. Mojego brata dobijała świadomość, że będzie musiał zachować to dla siebie, więc podzielił się tym ze mną. – Wpatruje się w notatnik. – Żałuję, że to zrobił. – Jej szczere oczy zachodzą łzami. – Chciałam, żebyś wiedziała.– O czym? – Zżera mnie potworna znów zaczyna się wiercić. Po chwili odsuwa krzesło.– Nie, proszę, nie idź jeszcze. – Pochylam się nad blatem i dotykam notatnika. – Jestem ci wdzięczna za to, że postanowiłaś się ze mną spotkać. To, o czym opowiedział ci brat, musi być ważne…– Niepotrzebnie przychodziłam.– Muszę wiedzieć, o co chodzi… Przyrzekam ci, że to zostanie między zamyka notatnik i chowa go do plecaka, ale potem przysuwa krzesło i kładzie ręce tam, gdzie przed chwilą leżał zeszyt. Odzywa się tak cicho, że z trudem wychwytuję słowa:– Twoja mama… – Urywa i gwałtownie nabiera powietrza. – Przepraszam, ale nie mogę nic więcej powiedzieć.– Na jej twarzy stanowczość miesza się ze złością.– Zrobiłaś coś strasznego. Ale musisz wiedzieć, że… że zrobiono… – Odwraca się, zbiera się do wizyta wiele ją kosztowała. Nie chcę, żeby miała kłopoty – jeżeli w nie wpadnie, to nie z mojego powodu.– Możesz powiedzieć, komu chcesz. Jest mi to już obojętne. Brat i ja jakoś sobie poradzimy.– Będę milczała – zapewniam i spoglądam jej w oczy. Widzę, że nie piśnie ani słowa więcej, ale nie musi: zdradziła wystarczająco dużo. – Moja matka coś wie?Zakłada plecak na ramię.– Tak mi się uczucie, które nie odstępowało mnie ostatniego dnia życia Abe’a. Mój żołądek kurczy się do rozmiarów mi się wykręcić od spotkania z terapeutą; wymówiłam się migreną i nie skłamałam – rzeczywiście ją mam. Odwiedziny Belli, a wcześniej Alison Greenwood, wywołały we mnie poczucie głębokiego zobaczyłam się z Bellą, odpisałam Theo Hazelowi, że nie zgadzam się na widzenie z nim, ale teraz, po powrocie do celi, postanawiam cofnąć tę się skupić na tym, jak to ująć w drugim liście. Zanim Theo zajął się pisarstwem, był dziennikarzem, i to chyba dosyć dobrym, jeśli sądzić po nieustępliwości, z jaką prowadzi dociekania w swoich niebeletrystycznych książkach. Z licznych recenzji wynika, że skrupulatnie gromadzi materiały i umiejętnie włada piórem. Udało mu się odkryć sporo nieznanych faktów na temat osób z przeszłości; jednym udowodnił ich zbrodnie, inne oczyścił z zarzutów. Boję się, że straciłam okazję porozmawiania z nim. Muszę sprawić, by jednak zechciał mnie odwiedzić, bo myślę, że mógłby mi pomóc. Wpatruję się w ścianę, odchylam się na krześle i dotykam prawej piersi. Po raz pierwszy od lat odnajduję w sobie mi nawet przez myśl, żeby umówić się na wizytę u więziennego zwabić Theo Hazela? Zależy mu na dobrym temacie. Chce ożywić swoją karierę. To właściwie wszystko, co o nim go skusić swoją opowieścią, dać mu do zrozumienia, że jestem gotowa całkowicie się przed nim otworzyć. No, prawie całkowicie. Liczę, że pomoże mi odkryć, czy to, co usłyszałam od Belli, jest spisywać dla niego swoją spotkanie z Danielem Deane’em w restauracji w dziewięćdziesiątego pierwszego. Dzień, w którym zakochałam się po część dostępna w wersji pełnejSpis treści:OkładkaKarta tytułowaPrologRozdział 1Rozdział 2Rozdział 3Rozdział 4Rozdział 5Rozdział 6 Rozdział 7 Rozdział 8 Rozdział 9 Rozdział 10 Rozdział 11 Rozdział 12 Rozdział 13 Rozdział 14 Rozdział 15 Rozdział 16 Rozdział 17 Rozdział 18 Rozdział 19 Rozdział 20 Rozdział 21 Rozdział 22 Rozdział 23 Rozdział 24 Rozdział 25 Rozdział 26 Rozdział 27 Rozdział 28 Rozdział 29 Rozdział 30 Rozdział 31 Rozdział 32 Rozdział 33 Rozdział 34 Rozdział 35 Rozdział 36 Rozdział 37 Rozdział 38 Rozdział 39 Rozdział 40 Rozdział 41 Rozdział 42 Rozdział 43 Rozdział 44 Rozdział 45 Rozdział 46 Rozdział 47 Rozdział 48 Rozdział 49 Tytuł oryginału: The NurseCopyright © 2021 by J. A. CorriganAll rights for the Polish edition © by Burda Media Polska Sp. z 202202-674 Warszawa, ul. Marynarska 15Dział handlowy: tel. 22 360 38 42Sprzedaż wysyłkowa: tel. 22 360 37 77Redaktorka prowadząca: Małgorzata HlalTłumaczenie: Jacek ŻuławnikRedakcja i korekta: okładki: Aaron MundayZdjęcie na okładce: © Eduardo Manzana / Arcangel ImagesAdaptacja okładki: Paweł Panczakiewicz / PANCZAKIEWICZ ART. DESIGNISBN 978-83-8251-257-1Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych – również częściowe – tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw zlecenie przygotowała Katarzyna Rek zapytał(a) o 00:19 Czy pielęgniarka może mieć tytuł doktora/profesora? z czystej ciekawości;) Jak tak to jest to dr. nauk medycznych? czy czego? Odpowiedzi EKSPERTnei odpowiedział(a) o 08:18 Oczywiście, że może. Każdy może mieć taki tytuł. nei odpowiedział(a) o 08:30: Zależy na jakim wydziale i z jakiej tematyki robi się doktorat. Na doktorat z n. zdr. łatwiej się dostać. Drugi raz powtarzam, że nie ma czegos takiego jak profesor nauk medycznych, może być doktor nauk medycznych. Tytuł profesora nie ma nic wspólnego z konkretna dziedziną. W takim razie zastanawiam się dlaczego np. na wikipedii wszędzie jest napisane właśnie ''profesor nauk medycznych'';) wystarczy wpisać pierwszego lepszego rektora jakiejś uczelni medycznej.. ''polski lekarz, profesor nauk medycznych'';) nei odpowiedział(a) o 23:13: Bo większość ludzi to idioci, posługujący się nachalnie skrótami myślowymi. Może, nie wnikam;) pielegniarki mają magistra, oczywiście lekarz mógłby być pielęgniarzem, ale to raczej sie nie zdarza, nie schodzi się rangę niżej mogac byś wyżej :D To nie jest ''kolega kolegi'' tylko koleżanka mojej bliskiej kuzynki, z którą rozmawiam praktycznie codziennie;)) I tak, zdawała 2 rozszerzenia i miała tyle punktów (chyba że okłamała moją kuzynkę, ewentualnie kuzynka mnie, ale z pewnością tak nie było).. Składała na pielęgni i na jakąś tam inżynierię na polibudzie.. Dostała się tu i tu, ale wybrała pielęgniarstwo, było bodajże 2 czy 3 na liście.. Nie wiem dlaczego nie wybrała lekarskiego, może dla mniej kasa to nie wszystko, albo może chce później zrobić jakiś drugi kierunek, nie wiem i jakoś mnie to specjalnie nie interesuje;) I jak nie chcesz to nie musisz wierzyć, nie po to tu to piszę;)) Z resztą dziewczyna ode mnie ze szkoły też zdawała biolę i fizykę na rozszerzeniu i też miała dużo, a idzie na fizjoterapię do Krakowa;)) Uważasz, że ktoś się myli? lub Jestem pielęgniarką. A jaka jest twoja supermoc? – w rozmowie z młodą pielęgniarką i autorką książki „W czepku urodzone. O niewidzialnych bohaterkach szpitalnych korytarzy” Weroniką Nawarą o blogu, pielęgniarstwie i jej pierwszej książce. Weronika Nawara to młoda kobieta pracująca jako pielęgniarka na jednym z krakowskich Oddziałów intensywnej terapii. Od prawie dwóch lat prowadzi bloga „W czepku urodzona”. Gdy pisze - słucha Taco Hemingwaya, Dawida Podsiadło czy Kuby Badacha. Kocha swój zawód i wkurza ją powszechnie panujący stereotyp pielęgniarki zaszytej w kantorku z kubkiem kawy w ręku. Kilka dni temu premierę miała jej pierwsza książka, w której odsłania kulisy pracy pielęgniarek i ich historie. Spotykam się z nią przy okazji jej pierwszego spotkania autorskiego, które odbyło się w gdańskim Empiku. Mówi, że jest lekko stremowana – nie widać. Rozmawia Sandra Janikowska. Dlaczego akurat pielęgniarstwo? Czy wynika ono wyłącznie z fascynacji zapachem środków dezynfekcyjnych i ciekawości wobec wykonywanych czynności przez pielęgniarki? Tak naprawdę na wybór pielęgniarstwa złożyło się wiele czynników. Zaczynając od tego, że w mojej rodzinie jest dużo osób pracujących w szpitalu – mojej babci siostra była przez długi okres czasu pielęgniarką, mojej mamy siostra także należy do tego grona. Jako nastolatka miałam okazję spędzić trochę czasu w szpitalu i pamiętam, że wtedy spotkałam młodą pielęgniarkę, która zainspirowała mnie i uświadomiła, że pielęgniarka to nie tylko osoba 50+. Właśnie wtedy dowiedziałam się, że można skończyć studia pielęgniarskie i być zadowolonym. Postanowiłam, że właśnie w tą stronę chcę pójść. Czy to był Pani kierunek studiów pierwszego wyboru? Nie, pierwszym wyborem była akademia muzyczna, ponieważ chodziłam do szkoły muzycznej i pobierałam nauki śpiewu operowego. Pamiętam też, że nauczyciele nakierowywali i nakłaniali mnie, żebym kontynuowała naukę w tym zakresie. Myślałam także o medycynie, a następnie o pielęgniarstwie. Gdy zaczęłam otwarcie mówić w klasie, że może wybiorę się na pielęgniarstwo, to spotkałam się z ogromnym oburzeniem i dezaprobatą. Powiedziałam sobie wtedy, że pójdę na te studia i udowodnię im, że pielęgniarka też może coś osiągnąć i jest to ciekawy zawód. Skąd wziął się pomysł na bloga? Blog tak naprawdę powstał dlatego, że ja od zawsze coś pisałam. Oczywiście chowałam to do szuflady. Po ukończeniu studiów stwierdziłam, że pokażę komuś moje zapiski. Byłam bardzo sceptyczna do tego, jednak bliscy byli zdania, że moja „twórczość” musi ujrzeć światło dzienne. Po pewnym czasie pojawił mi się w głowie pomysł dotyczący założenia bloga. Stwierdziłam, że chciałabym spróbować, choćby to miało trwać miesiąc, dwa czy trzy. I tak zaczęła się moja blogowa przygoda. Coraz większa liczba odwiedzających wywoływała we mnie ogromne zdziwienie. W tym momencie blog jest dla mnie odskocznią, takim miejscem, gdzie mogę realizować moje założenia, które miałam bezpośrednio po studiach, czyli nie dać się wciągnąć w tzw. czarne pielęgniarstwo i nie dać się wypluć, wyrzuć i wypalić przez ten zawód. Skąd pomysł na nazwę „W czepku urodzona”? To jest w sumie taka nazwa, która gdzieś mi przebłysnęła przez głowę i to już zostało. Bardzo długo głowiłam się nad nią. Pewnej nocy siedziałam i zastanawiałam się jak nazwać swój blog i stwierdziłam: w czepku urodzona. Przecież pielęgniarki chodziły w czepkach. Poza tym uważam, że jestem urodzona w czepku, bo mam bardzo dużo szczęścia w życiu, mimo, że jak coś ma komuś upaść to tą osobą będę ja. Mam szczęście do ludzi i wydarzeń. Czy można być pielęgniarką z powołania? Myślę, że istnieją osoby, które mają większe lub mniejsze predyspozycje. Osobiście bardziej skupiłabym się na predyspozycjach zawodowych niż na kwestii powołania. Uważam, że pielęgniarką przystosowaną odpowiednio do swojego zawodu, jest każda osoba, która ma w sobie dużo empatii, zapału i woli walki. Taka osoba musi przede wszystkim lubić ludzi, ponieważ nasza praca opiera się wyłącznie na drugim człowieku. To jak kogoś potraktujemy, długo w nim zostaje. W momencie gdy mamy problem z kontaktami interpersonalnymi to automatycznie szybciej się człowiek wypala. Jakie supermoce są niezbędne w tym zawodzie?Umiejętność wytrzymania dwunastu godzin bez jedzenia i picia (śmiech). Często też bez możliwości skorzystania z toalety. Cierpliwość. Trzeba mieć serce – to jest nasza największa i najważniejsza supermoc w tym zawodzie. Bez niej ani pielęgniarki są często niedoceniane i zapominane? Według mnie jest to kwestia wieloletnich zaniedbań rządowych, ponieważ nie było żadnych kampanii społecznych, które mogłyby uświadomić co tak naprawdę robimy. Efektem tego postępowania jest nieświadomość społeczeństwa. Do poprzedniego zdania dodam zaniedbania w systemie kształcenia – ludzie do tej pory myślą, że pielęgniarki kończą liceum medyczne. Miałam sytuację, w której pacjentka życzyła mi, żebym w końcu zdała maturę. Ludzie nie wiedzą o tym, że pielęgniarki kończą studia, robią doktoraty, udają się na liczne kursy. Zawsze jesteśmy postrzegane jako służebnice lekarzy. Myślę też, że wpływ na taki obraz mają same pielęgniarki, ponieważ powinnyśmy wyjść do rodziny pacjenta, udzielić informacji pielęgniarskich. Oczywiście, ja nie będę wypowiadała się na temat leczenia i rokowań. W momencie gdy pielęgniarka odsyła rodzinę do lekarza, to mam wrażenie, że po prostu nie zna zakresu swoich kompetencji. Ja, ze swojej strony mam dużo rzeczy do przekazania. Jakich pielęgniarzy jest więcej – wypalonych i stłamszonych czy kierujących się pasją i miłością do zawodu? Ciężko jest mi to jednoznacznie określić, bo inaczej jest w każdym zespole. Uważam, że to wszystko od niego właśnie zależy. W trakcie praktyk na studiach spotkałam mnóstwo wypalonych pielęgniarek. Naprawdę. Jednakże nie można określić czy coś jest czarne czy białe, bo to zależy od dnia, sytuacji, nastroju, pacjenta. Jesteśmy tylko ludźmi. Czy miała Pani styczność z zagraniczną służbą zdrowia? Czy jest różnica? Rozmawiałam ze znajomymi, którzy pracują w innych krajach. Jest duża różnica, wygląda to wszystko inaczej. Być może dlatego, że prestiż pielęgniarstwa jest inny. Pracują tam osoby, które naprawdę tego chcą i zarabiają dobre pieniądze. Są szanowane. Nikt nie porównuje ich do kryzysowych sytuacjach nikt nie zwraca uwagi na pozycję, którą ktoś zajmuje w Pani boi się w zawodzie? Wypalenia? Pomyłki. Dlatego też zawsze patrzę sobie na ręce, nawet pięć razy. Szczególnie jak mam świadomość, że jestem zmęczona czy rozkojarzona. Mówię sobie wtedy: Weronika, policz do dziesięciu. Skup się, to jest pacjent i nie możesz wyrządzić mu krzywdy. Rozmawiałam z koleżankami po fachu i niezależnie od stażu – każda najbardziej boi się pomyłki. Nie dopuszczam do siebie myśli o moim wypaleniu. Wypalenie to ryzyko i można powiedzieć choroba zawodowa. Wiem, że istnieje taka możliwość, ale walczę z tym na wszystkie wygląda praca z lekarzami? Różnie. Uważam, że to jakim jest się człowiekiem, przekłada się na to, jakim jest się lekarzem. Jeśli ktoś ma tendencje do wywyższania się na co dzień, to będzie tak też robił w pracy. Mam styczność z lekarzami pracującymi w zespole na oddziale intensywnej terapii. Myślę, że mamy zupełnie odmienne relacje niż na innych oddziałach, bo pracujemy ze sobą cały czas. Lekarz musi zaufać mi, a ja muszę zaufać lekarzowi. W kryzysowych sytuacjach nikt nie zwraca uwagi na pozycję, którą ktoś zajmuje w książka „W czepku urodzone” jest manifestem wobec stereotypowego postrzegania pielęgniarek?Na pewno. Tą książką chciałam pokazać, że są pielęgniarki, które nie tylko piją kawę jak w stereotypach, ale też takie, które czują i przeżywają pacjentów. też takie, które są wypalone. Ta książka nie miała być laurką dla pielęgniarek. Nie chciałam pokazać, że nasze społeczeństwo jest cukierkowe i każda z nas jest aniołem, bo tak nie jest. Zdaję sobie z tego sprawę. Wiem, że jest część osób, które nie powinny pracować w tym zawodzie, ale w każdej grupie zawodowej znajdą się takie jednostki. Czy była jakaś historia albo jej fragment, którego nie odważyła się Pani umieścić w książce?To nie tak, że czegoś nie uwzględniłam. Po jednej rozmowie, ze względów osobistych zmieniłam wraz z bohaterką kilka faktów odnośnie jej życia. Czy planuje Pani kolejną książkę?Na razie się na to nie zapowiada. Nie mogę powiedzieć stuprocentowego nie, ponieważ nigdy też nie zakładałam, że napiszę pierwszą książkę. Aktualnie jestem zaskoczona widząc siebie na plakatach i regałach w Empiku. Za każdym razem jak biorę książkę do ręki to zastanawiam się, kim jest ta Weronika Nawara. A co by było gdyby dostała Pani maila za pół roku z prośbą o kolejną książkę? Myślę, że gdybym dostała maila za pół roku to … Książka to dużo pracy i nie wie czy bym się kolejny raz tego podjęła. Chociaż znając Weronikę Nawarę to bym napisała kolejną książkę. Tematów nie rada dla osób wybierających się na studia pielęgniarskie, praktykantów czy pań z dużym stażem?Dla zastanawiających się nad kierunkiem i studentów: Dużo pokory. Uczcie się od starszych. Obserwujcie wszystkich i od każdej osoby weźcie jedną cechę, przeanalizujcie ją i zastanówcie się, czy chcecie ją posiadać. Jeśli chodzi o starsze pielęgniarki to ciężko jest mi doradzać ze względu na moją krótką pracę w zawodzie, jednak proszę ich o to, żeby spojrzały na pacjenta tak, jak na swojego bliskiego. „Będzie to duży problem”. Dyrektorzy szpitali komentują nowe normy zatrudnienia pielęgniarek i położnychBywasz tak zmęczona, że nie pamiętasz jak się nazywasz? SpraTe powiedzonka o winie na pewno cię rozbawią! [galeria]Jaka dieta jest najlepsza? Sposoby na zdrowy detoks Przekąski na imprezę. Jak przygotować ładne przystawki?TOP 10 sukni ślubnych 2020. Te sukienki pasują do każdej figJak urządzić małe mieszkanie? Wskazówki, jak zaaranżować mał

ja i moja pielegniarka